smutny dzień


Dzisiejsza sobota nie należała do tych najspokojniejszych. Z zewnątrz wyglądałem normalnie- jak typowy gnijący przez upływ czasu człowiek- jednak w środku "szalało we mnie jakby stado dzikich bestii". Ostatni raz widziałem swoją Niunie w czwartek, oznacza to że z dzisiejszą mijającą sobotą to będą dwa dni. Chore, prawda? Mało tego, dziś tak kurewsko się czułem, chciałem by ona była przy mnie. Wymyśliłem na gygy że jestem przygnębiony by móc Ją zatrzymać, żeby mogła mnie pocieszać. Czułbym się wtedy bliżej niej, ale było wręcz odwrotnie, ona szybciej wyszła a ja w akcie desperacji napisałem: "nie wiem czy Cię Kocham"... chore nie? TAK! Chore, bo choruję na miłość do Niej. Obiecałem sobie że więcej Jej nie zrobię czegoś takiego, ja będę cierpiał- nie ona, ona nie może. Nie obarczę Jej więcej żadnym swoim problemem, zakładam maskę z którą Ona tak walczy- bowiem jest dziewczyną co tłumi wszystko w sobie, dzięki mnie zaczęła się otwierać, mówiła właśnie: "że nosi maskę".